Witraże Stalony-Dobrzańskiego
Irena Huml
Irena Huml
Barwne szkła zaczynają żyć, gdy przeniknie przez nie promień słońca. Tak dawno wiemy o tym, a jednak gdy mroczna gotycka świątynia wita nas symfonią barwnych okien, poddajemy się ich urokom i wzruszeni, pełni skupienia, Wpatrujemy się w te obrazy, skomponowane ze szkła, Światła i ołowiu.
Wrażliwa natura artysty i dziś potrafi znaleźć właściwy język plastyczny dla stworzenia współczesnych witraży. Poznał jego tajniki, uchwycił sens w swoich szklanych obrazach Adam Stalony-Dobrzański. Jego witraże cechuje prostota i harmonia. Doskonały w kolorze, mocny w wyrazie i komunikatywny w treści jest zespół witraży cerkiewnych z Gródka białostockiego. Uwagę wchodzącego przykuwają szczególnie dwa boczne okna wypełnione głowami apostołów. Siedemdziesiąt surowych twarzy patrzy z wysokich okien cerkwi. Każda z nich inna, każda ma swoją indywidualność, choć wszystkie mówią wspólnym językiem bizantyjskiej sztuki starocerkiewnej. Witraże są przy tym zupełnie nowoczesne, logiczne w budowie linearnych podziałów z ołowiu. Jest to wynik prawdziwie mistrzowskiego opanowania rzemiosła przez ich twórcę. Intuicja artysty i umiejętność widzenia oczami wyobraźni już w kartonowym projekcie dobrego walorowo i kolorystycznie witrażu pozwala stworzyć bezbłędną kompozycję.
Każdy z zespołów witraży stara się Dobrzański budować w innej konwencji plastycznej. Posługuje się przy tym również kubistycznym sposobem patrzenia. Trójkąty, romby i wielokąty, zgrupowane w określone układy graficzne, tworzą czytelne figury ludzkie. Ten rodzaj twórczości reprezentują witraże kościołów w Rozwadowie i Zawierciu.
Interesującym motywem przewodnim we wszystkich pracach artysty jest wkomponowywane w każdy obraz liternictwo. Napisy łączą się zawsze ściśle z treścią ikonograficzną, pomagają ją zrozumieć i stanowią integralną część dzieła. Mają one określoną funkcję plastyczną: zamykają lub dzielą odpowiednio płaszczyznę witrażu. Litera żyje w wyobraźni Dobrzańskiego jak każdy z pozostałych elementów kompozycji. Artysta rozumie ją i czuje. Swoją wiedzę stara się przekazać przyszłym artystom jako wykładowca w krakowskiej Akademii Sztuk Plastycznych.
Imponująca rozmiarami ostatnia praca artysty, wykonana dla gotyckiej katedry w Nysie dobiega już końca. Dwunastometrowej wysokość okna odbudowanej świątyni wypełnią znowu — jak przed wiekami — współgrające ze sobą barwne płyt ki szkła oprawne w ołów, rytmy kompozycyjne zaklętych W martwym, a przecież żywym tworzywie.
Magazyn „Polska’’, 1960 (?)